Rekonstrukcja » Galeria postaci

Butelki zapalające - Wrzesień 1939
Butelki zapalające - Wrzesień 1939

Długo wyczekiwaliśmy tego dnia. W kioskach na półkach znajdziecie kolejny zeszyt Wielkiego Leksykonu Uzbrojenia pt. "Improwizowana broń przeciwpancerna" autorstwa kolegów Jędrzeja Korbala i Pawła Janickiego.


Mamy ogromny sentyment do tego numeru. Jego przygotowanie - od pomysłu, przez realizację, aż do wydania zajęło przeszło rok czasu. Autorzy wykonali solidną pracę ze źródłami zapełniając kolejną wyrwaną kartę z polskiej historii. O co chodzi? O historię użycia butelek zapalających w czasie walk Kampanii Wrześniowej 1939 r. Mamy cichą nadzieje, że uda się na stałe wprowadzić do pamięci historyków, a szczególnie rekonstruktorów, że przed fińskimi „koktajlami Mołotowa”, był także bardzo duży polski epizod.

 

W zrealizowanym w 1976 r. serialu „Polskie Drogi”, zaradny kapral kawalerii Kuraś, proponuje podchorążemu, aby niewybuch bomby lotniczej zakopać i „zrobić Niemcom pułapkę”. Podchorąży odpowiada „Nie Kuraś, nie po polsku takie wojowanie”. Ta propagandowa scena, mająca ukazać Wojsko Polskie z 1939 r. jako nierozumiejące nowoczesnej wojny, nie mogła bardziej rozminąć się z rzeczywistością września 1939 r. Wojsko Polskie było tą armią, która przywiązywała bardzo dużą wagę do implementowania na polskie warunki wszelkich doświadczeń zebranych w czasie wojny domowej w Hiszpanii oraz konfliktów japońsko – chińskich. Prace nad wykorzystaniem butelek zapalających rozpoczęły się w 1936 roku w Centrum Wyszkolenia Piechoty w Rembertowie i były w 1937 r. kontynuowane w Centrum Wyszkolenia Broni Pancernej w Modlinie, gdzie prowadzono próby z użycia na czołgach.


Gdy nadszedł poranek 1 września 1939 r. i niemieckie czołgi przekroczyły granicę, praktycznie na każdym odcinku frontu przywitały ich oddziały wykorzystujące zapalanie jako środek przeciwczołgowy. Wojsko Polskie wdrożyło w pełni taktykę, którą podejrzało na froncie hiszpańskim – taktykę wysuniętych czat przeciwpancernych. Pierwszą jednostką, która użyła butelek był Batalion Obrony Narodowej „Zakopane” - o poranku 1 września odparł natarcie czołgów niemieckich na szosie Jabłonka – Chabówka, paląc jeden z czołgów, który wjechał między wysunięte czaty przeciwpancerne. Butelek użyto podczas wypadu na Kamieńsk, w bitwie pod Mokrą, na froncie pomorskim, śląskim, małopolskim, w obronie Warszawy, Wilna, Lwowa, Grodna, Brześcia, w bitwie pod Sopoćkinami, nad Bzurą - lista stale się powiększa. Co ciekawe butelek używała także kawaleria, która mogła przewozić je w sakwach. Więcej w zeszycie, który serdecznie polecamy.

 

Na potrzeby tomu przygotowaliśmy sesję historyczną, w której przedstawiamy sposób wykorzystania butelek przez Wojsko Polskie. Momentami z lekkim przymrużeniem oka. Prezentujemy jak wyglądało przygotowanie tej improwizowanej broni w polskiej wersji – po napełnieniu butelek mieszanką zapalającą, korkowano butelkę, a do szyjki przywiązywano pęczek pakuł. W celu zapalenia należało odkorkować butelkę, przechylić i nalać mieszanki na pakuły, po czym ponownie zakorkować, zapalić i rzucić w wyznaczone strefy czołgu.

 

W 1939 roku butelki zapalające trafiły także w ręce artylerzystów przeciwlotników – żołnierze baterii motorowej artylerii przeciwlotniczej nr 94 w Grodnie zniszczyli 4 czołgi sowieckie z armat 40 mm, a 2 spalili butelkami z benzyną. Nasza sesja prezentuje właśnie, jak mogły wyglądać walki prowadzone w obronie Warszawy, Wilna, czy Grodna. Teren miejski bywał dla czołgów bezlitosny. Nie rozstrzygamy jedynie, czy poza kadrem płonąca benzyna z ropą wlewa się do środka czołgu PzKpfw III czy BT-7.

 

Foto: Paweł Janicki
Sesja dzięki uprzejmości: Handmet Military